Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/9

Ta strona została przepisana.
SCENA VII.
CIŻ SAMI oraz MOSKON i KLARYN

Moskon (wchodząc do Klaryna).
Spieszmy! pan nasz napadnięty.
Klaryn. A mnie na co bój zawzięty?
Mnie mój żywot bardzo drogi;
Więc ja sobie dalej w nogi!
Moskon i Klaryn (do Cypryana). Panie!
Cypryan. Idźcie! ani słowa!

(do Fabiusza i Leliusza).

Jakto? wielcy przyjaciele,
Którzy miasta są ozdobą,
Całą sławą i nadzieją,
Teraz na śmierć walczą z sobą;
Zamiast wielkie spełniać cele,
Może wzajem krew przeleją!
Lelius. Cześć dla ciebie miecz powstrzyma,
Lecz do pochwy go nie włoży.
To nie z księgą teraz sprawa:
Pojedynku inne prawa;
Gdy dwóch szlachty gniew rozsroży,
Zjednoczenia środka niéma:
Jedna tylko śmierć ich zbrata.
Florus. Tak, to prawda; więc co mamy
Próżno zwłóczyć? Nie kładź tamy,
Porzuć rady twe, Cypryanie,
Bo to tylko czasu strata.
Cypryan. Wy sądzicie, żem nie w stanie
Pojedynku pojąć prawa;
I mnie rodu mego sława
Obowiązek poznać wkłada:
Co jest hańbą, co zaszczytem.
A choć dziś mną żądza włada
Zbadać to, co nie odkrytem,
Ma odwaga nie usnęła,
I jam gotów jest do dzieła;
Czyliż księga raz z orężem
Bratnią dłonią się sprzymierzy?
Jeśli zacnym ten jest mężem,
Co wyzwany na bój bieży,
To was hańba nie dosięże;
Więc do pochew te oręże!
Lecz powiedzcie, zkąd was dzieli