Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/115

Ta strona została przepisana.
Harbuz.

Ja się lepiéj znajdę w kropce.

Lisardo.

Mów, cóż mogłeś ty wyniuchać.

Harbuz.

Dama, co przychodzi gruchać
Z obcym i tak brać na spytki
W dostojnéj niby kobietki
Kolorze naiwność czyją
Musi być — niech mię zabiją —
Koczkodan stary i brzydki,
Więc dziób zasłania — o wyga!

Lisardo.

A jeśli ja-m dojrzał dzioba
I znalazłem twarz cheruba?

Harbuz.

Boże ratuj, pewno strzyga!
Krew cmokać na gardło siędzie.

Lisardo.

Niechaj sobie czém chce będzie —
Do jutra wytrwać należy.

Harbuz.

Że przybędzie znów — pan wierzy?

Lisardo.

Przybędzie, czy nie przybędzie,
Mało, albo nic nie stracą
Niestalone me nadzieje.

Harbuz.

A wstawać, ledwo zadnieje,
Czy się takie straty płacą?

Lisardo.

Zamilcz mi już raz, ladaco!
Nie ta zakwefiona wróżka,
Interes mię zrywa z łóżka.

Harbuz.

Kędyś tutaj ich mieszkanie,
Znikły mi niespodziewanie.
A ot — i nasza kwatera.