Ja się lepiéj znajdę w kropce.
Mów, cóż mogłeś ty wyniuchać.
Dama, co przychodzi gruchać
Z obcym i tak brać na spytki
W dostojnéj niby kobietki
Kolorze naiwność czyją
Musi być — niech mię zabiją —
Koczkodan stary i brzydki,
Więc dziób zasłania — o wyga!
A jeśli ja-m dojrzał dzioba
I znalazłem twarz cheruba?
Boże ratuj, pewno strzyga!
Krew cmokać na gardło siędzie.
Niechaj sobie czém chce będzie —
Do jutra wytrwać należy.
Że przybędzie znów — pan wierzy?
Przybędzie, czy nie przybędzie,
Mało, albo nic nie stracą
Niestalone me nadzieje.
A wstawać, ledwo zadnieje,
Czy się takie straty płacą?
Zamilcz mi już raz, ladaco!
Nie ta zakwefiona wróżka,
Interes mię zrywa z łóżka.
Kędyś tutaj ich mieszkanie,
Znikły mi niespodziewanie.
A ot — i nasza kwatera.