Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/124

Ta strona została przepisana.

Bo choć myśl mu nie przelata
Przez głowę, w com się bawiła,
Lepiej, bym się upewniła.

Sylwia.

Stój pani; jest z nim ten młody
Kawaler, co u nas gości.
Nasz pan ma ważne powody,
Że wam mówić z sobą wzbrania!

Marcela.

Co mię gniewa, co mię złości.
Słuchajmy, o czem z nim radzi.

Lisardo.

Nim się to wszystko wygładzi,
By ci zaufania dowieść
Moje wytoczę tu powieść;
Po twéj serdecznéj niedoli
Na moje przychodzi koléj.

Marcela. (n. s.).

 
Słucham.

Lisardo.

Ledwo zdjąłem pęta
Uniwersytetu, studenta
Togę na kirys żołnierza,
Na szpadę zmieniłem pióro,
A cichy pokój Minerwy
Na Marsa grozę ponurą
I Tagu lube wybrzeża
Na bojowe Flandryi pole.
Skoro w trwającym bez przerwy
Rok twardéj walki mozole
Nie wsparty nawet protekcyą
Żadnego możnego pana,
Dostałem roty dyrekcyą
I to w stopniu kapitana,
Po ukończeniu kampanii
Zażądawszy wraz urlopu,
Pośpieszyłem do Hiszpanii,
Za to nadstawienie głowy
Pragnąc zyskać krzyż wojskowy,
Który najpiękniejszym plonie
Ogniem na rycerskiem łonie.
W tym celu na dwór przybyłem,
A jegomość król łaskawie