Przerwać mu niema sposobu,
Musi już wszystko wygadać.
Dalej?
Potém moja dama
Tak mnie zaczepiwszy sama,
Poszła, dawszy przyrzeczenie,
Że bylebym nie chciał badać,
Gdzie jéj dom i jakie miano,
Powróci znów w drugie rano.
Istotnie czterykroć zorza
Słońcu wstającemu z łoża
Otwierała wschodnie bramy,
Zastawałem na téj saméj
Ścieżce zawoalowaną,
Niecierpliwy z tego trwania
Zagadki, w któréj już byłem
Śmieszny, zejść postanowiłem
Wracającą do Ocańa.
Nie mogłem, bo się zwróciła
Nagle, a widząc mię w tyle
Z trwogą kroku przyśpieszyła
I znikła z oczu na chwilę,
W téj ulicy.
W téj ulicy?
Tak, znikła niespodziewanie,
Tu być musi jéj mieszkanie.
Drugim znów mi rzekła razem,
Że się muszę z jéj rozkazem
Zgodzić, bo tu w grze jéj życie.
Dziwnej-ś wpadł w ręce kobiécie.
Wyda się już, to mię złości!...
Mów daléj.
Więc...