Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/134

Ta strona została przepisana.

Tak gwałtem — czy wzrok mię myli?
Wchodzić — oczom mym nie wierzę
Do mego apartamentu?

Feliks.

Kto do życia nabrał wstrętu
Nie dba na nic, ni się lęka.
Gdy ma być méj śmierci męka
Twojéj pani — zemstą wzgardy,
Niechaj skonam u twych stóp.
— Szczęścia dozna chociaż trup.

Laura.

Tyś mię zdradziła niegodnie.

Celia.

Co? ja?

Laura.

— Bramę niezawodnie
Otwarłaś.

Celia.

— Była zaparta.

Feliks.

Daj pokój biednéj dziewczynie.
Ja-m winien i sam się winię.
Skarć śmiałość, gdy kary warta,
Gdy koniecznie zemsty szukasz,
A potem i Celią ukarz,
Gdy nie masz pobudek innych
Nad zwyczaj — karać niewinnych.

Laura.

Dobrze mówisz: to ja-m winna,
Ja-m tłomaczyć się powinna.
Mój to błąd jest oczywisty.
Gdyś nie ty do Nizy listy
Pisał, nie tyś u niéj bywał,
Nie tyś do siebie ją wzywał,
Więc od kłamczyni wierutnéj
I złośliwéj i okrutnéj
Cierpisz — ach — prześladowanie,
Niewinny, zacny mój panie!
A gdy tak jest, gdym fałszywa,
Kiedym zmienna, kiedym mściwa,
Płocha i niesprawiedliwa,
Czego szukasz, czego żądasz?