Tak gwałtem — czy wzrok mię myli?
Wchodzić — oczom mym nie wierzę
Do mego apartamentu?
Kto do życia nabrał wstrętu
Nie dba na nic, ni się lęka.
Gdy ma być méj śmierci męka
Twojéj pani — zemstą wzgardy,
Niechaj skonam u twych stóp.
— Szczęścia dozna chociaż trup.
Tyś mię zdradziła niegodnie.
Co? ja?
— Bramę niezawodnie
Otwarłaś.
— Była zaparta.
Daj pokój biednéj dziewczynie.
Ja-m winien i sam się winię.
Skarć śmiałość, gdy kary warta,
Gdy koniecznie zemsty szukasz,
A potem i Celią ukarz,
Gdy nie masz pobudek innych
Nad zwyczaj — karać niewinnych.
Dobrze mówisz: to ja-m winna,
Ja-m tłomaczyć się powinna.
Mój to błąd jest oczywisty.
Gdyś nie ty do Nizy listy
Pisał, nie tyś u niéj bywał,
Nie tyś do siebie ją wzywał,
Więc od kłamczyni wierutnéj
I złośliwéj i okrutnéj
Cierpisz — ach — prześladowanie,
Niewinny, zacny mój panie!
A gdy tak jest, gdym fałszywa,
Kiedym zmienna, kiedym mściwa,
Płocha i niesprawiedliwa,
Czego szukasz, czego żądasz?