Lekarz swego honoru, po niejakim czasie dał poeta Tajną krzywdą z tą samą intrygą i figurami, z tém samém następstwem akcyi, scen i nawet myśli. Po komedyi Dwoje bram nastąpił Chochlik, po komedyi Lepiéj było, niż bywało inna, z tytułem odwrotnym.
W drugim Dniu wyżej wymienionych tragiedyj znajduje się nieuchronnie monolog, w którym podejrzliwy mąż wypowiada po raz pierwszy śród przerażających ostrożności, iż czuje zazdrość. Porównywa się do żmii, którą truje własny jad, skarży ludzkie prawa, które z cudzej winy na niego hańbę przenoszą, roztrząsa możliwość przeniewierstwa, oskarża żonę i uniewinnia odrazu, posługując się stale obrazem słońca, którego mała chmura nie zaćmi wprawdzie, ale już je plami, już je mroczy. Kochanek zjawia się zawsze dwukrotnie, raz aby obudzić w mężu podejrzenie, drugi, aby mu je zamienić w pewność; gaszenie światła, przedstawianie jednych figur za drugie należy do nieodzownych ruchów tej maszyneryi.
Czasy Kalderona nie przypuszczają jeszcze do sztuki miejscowego kolorytu; w Uwielbieniu krzyża italscy bandyci noszą nietylko hiszpańskie dusze lecz imiona; w Machabeuszu oblężenia odbywają się śród huku dział; Koryolan, August, Herod noszą bez zakłopotania strój madrycki. A jeżeli w Szekspirze Czechy leżą nad morzem, i do Werony dojeżdża się okrętem, to nie dał mu się w wiadomościach gieograficznych i historycznych wyprzedzić Kalderon: Jeruzalem i Memfis są portami morskiemi, w tém ostatniém mieście umierają Antoniusz i Kleopatra, Dunaj leży w Azyi (Sybila Wschodu), Moskwa w Polsce, której królem jest Wasyl, a Astolf wielkim księciem (Życie snem). Jedne anachronizmy są u niego bezwiedne, drugie jednak wiadome, a ten ostatni szczegół da się wytłómaczyć tém, czém się tłómaczą stroje XVI w. na obrazie Pawła Veronese: Uczta w Kanie.
Śmieszniejszemi wydadzą się naszej nowożytnej logicznej trzeźwości monologi ciągnące się w nieskończoność w chwilach krytycznych. Galan słyszy w korytarzu, lub jeszcze na ulicy wchodzącego natręta; chce się mu rzec: uciekaj, on jednak musi podzielić się z widzem uczuciami swego zakłopotania i strachu. W Życiu Snem Rosaura pada z koniem na szczycie góry; miast rozetrzeć stłuczone członki, deklamuje
W Tajnéj krzywdzie Lope opowiada sam sobie, jak powiózł gacha na morze, jak ugodził go sztyletem, jak rozbił łódź na skale, etc.; przypomnienia tém mniej potrzebne, że się widz tego wszystkiego domyślał. Podobnie w dyalogach. Bohater powtarza w stu wierszach rzecz drugiemu wiadomą, rozpoczynając okresy słowami —