Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/141

Ta strona została przepisana.
Kowalik.

Ściemni, ściemni... o tym czasie
W głowie właśnie rozjaśnia się.

(Wychodzi).
Marcela.

Piękna Lauro, przyjaciółką
Jesteś moją; śliczne czółko
Same wdzięki ci stroiły,
Pełne zacnéj krwi twe żyły;
Toż w przyjacielską pochopność
Ufam tej, w któréj się łączą
Tak przyjaźń, zacność, roztropność.

Laura.

W taki kłębek przezorności
Obesnułaś swe orędzie,
Że umieram z ciekawości
Moja luba, co to będzie.

Marcela.

Czy jesteśmy same?

Laura.

Same.
Celio, wyjdź, moje kochanie.

Marcela.

Nie szkodzi, niechaj zostanie.

Laura.

Mów, najdroższa.

Marcela.

Słuchaj zatem.
Pewien młody i z szlacheckiéj
Bardzo familii kawaler
Co z ławy uniwersyteckiéj
Jeszcze znał się z moim bratem,
Zszedł się z nim tutaj nanowo,
Właśnie, gdy do Aranjuesu
Z sekularnego zakresu
Zeszło czwartego Filipa
Słońce; — za brata namową
Ów kawaler u nas gości.
Lecz nie miał pilniejszéj rzeczy
Mój brat w swojéj o mnie pieczy,
Jak mię w jednem domu skrzydle,
Gdzie mi, jak ptakowi w sidle,
Ciasno, schować, — me pokoje