Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/147

Ta strona została przepisana.
SCENA III.
(Wchodzi drugiemi drzwiami Sylwia i Lisardo).
Sylwia.

Jesteśmy już, seńor, w domu.
Wasza zakwefiona dama
Teraz widzialna i sama.

Lisardo.

Takie szczęście padło-ż komu?

Marcela.

Zadziwisz się bezwątpienia,
Don Lisardo, że w nadmiarze
Łaski aż cię szukać każę.

Lisardo.

Wyznam, żem tego marzenia
Wwieść nie ufał w wykonanie.
I teraz pytam: Czy marzę,
Bo widziałem zawsze w parze
Szczęście i niedowierzanie.

Marcela.

Chociaż prawda, że mi mila
W domu mym osoba wasza,
Własna śmiałość mię przestrasza.
Przetom jeno to zrobiła,
By złajać za nadużycie,
Które się wam zaraz zgani.

Lisardo.

Nadużycie? Jakie, pani?

Marcela.

Którego nie popełnicie
Więcéj.

Lisardo.

— Jeśli rozgrzeszenie
Tak dostaję za niewiedzę,
Niech z pomocą twą wyśledzę,
W czem leży me przestąpienie,
Dopóki jest jednokrotne,
Bym powtórnie w nie nie wpadał.

Marcela.

Komuś, seńor, opowiadał
Nasze poznanie przelotne,