Jesteśmy już, seńor, w domu.
Wasza zakwefiona dama
Teraz widzialna i sama.
Takie szczęście padło-ż komu?
Zadziwisz się bezwątpienia,
Don Lisardo, że w nadmiarze
Łaski aż cię szukać każę.
Wyznam, żem tego marzenia
Wwieść nie ufał w wykonanie.
I teraz pytam: Czy marzę,
Bo widziałem zawsze w parze
Szczęście i niedowierzanie.
Chociaż prawda, że mi mila
W domu mym osoba wasza,
Własna śmiałość mię przestrasza.
Przetom jeno to zrobiła,
By złajać za nadużycie,
Które się wam zaraz zgani.
Nadużycie? Jakie, pani?
Którego nie popełnicie
Więcéj.
— Jeśli rozgrzeszenie
Tak dostaję za niewiedzę,
Niech z pomocą twą wyśledzę,
W czem leży me przestąpienie,
Dopóki jest jednokrotne,
Bym powtórnie w nie nie wpadał.
Komuś, seńor, opowiadał
Nasze poznanie przelotne,