Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/153

Ta strona została przepisana.

Przez chwilę, nim pan powróci.
Niech się pani stąd oddali,
Ja go wyprowadzę z sali
I jeszcze się nie ocuci,
Jak już znajdzie się za bramą.
Toż strach pani bezzasadny;
Nie obaczy tutaj żadnéj.

Laura.

Rzec, a zrobić nie to samo.
Idź-że. Już tu nie postanie!
Wprowadź. Z trwogi ledwo dyszę.
Nie — stój! Kroki w sieni słyszę.

Celia.

Ot, drugi... Na zawołanie!




SCENA VIII.
(Wchodzi don Feliks).
Feliks.

Ledwo nocnych mroków mary
Rozpostarły płaszcz swój szary,
Którym nocą dla przebrania
Jasne niebo się osłania,
Gdy mię pierwsza gwiazda złota
Zeszła u twych bram. Tęsknota,
Która uprzedza minuty,
Tu mię gnała. Więc dopóty
Stałem z głową pałającą
U bram rajskiego ogrojca
Aż ujrzałem wychodzącą
W towarzystwie twego ojca
Siostrę moję; zatem śpieszę
W takiéj bezmiernéj uciesze
Z zawartéj dziś rano zgody,
Żem chciał z czasem iść w zawody,
By po dniach ciągłego znoju
Zakosztować łask pokoju.

Laura.

Cóż z tego, gdy równocześnie
Sądząc, że mi radość sprawiasz,
Nowéj troski mię nabawiasz.
Sądziłeś, że nie dość wcześnie