Ta strona została przepisana.
Feliks.
Gdy od tamtéj drugiéj bramy
Klucza — jak mówisz — nie mamy,
Więc się stąd nie wydobędę,
W tamtym pokoju usiędę.
Laura.
Zostań, nie wchodź, tam niemożna.
Feliks.
Nie można? A to dlaczego?
Laura.
Mój ojciec, gdy coś pilnego
Ma pisać, w téj sali lubi
Zasiadać wieczór z robotą.
Feliks.
Przebóg, chodzi tu nie o to.
Przez drzwi — wszak mi się nie marzy —
Dojrzałem tam ludzkiéj twarzy.
Laura.
Uważ...
Feliks.
Zważać nie mam czasu.
Laura.
Patrz...
Feliks.
Nie dbam o życie czyje...
Laura.
Że mój ojciec już za drzwiami.
Feliks.
Gorę, w oczach mi niejasno.
Jeśli narobię hałasu,
Staremu hańbę odkryję;
Gdy nie, to ja ścierpię własną.
(Wchodzi Fabiusz).
Fabiusz.
Co widzę? Don Feliks u mnie?
Laura (do Feliksa).
Nie rób sceny nierozumnie,
Kto nosi imię szlachcica
I krew zacna go zaszczyca,
Dba naprzód o cześć kobiety.
Feliks (n. s.)
Prawda i muszę niestety
Zacisnąć mój wybuch złości,