Póki-m zdolen ścierpieć ostre
Kły burzącéj się zazdrości.
Przychodzę po moję siostrę;
Mówiono mi, że tu będzie.
Wyręczyłem was w tym względzie,
Seńor; pod samo mieszkanie
Powiodłem, służąc za giermka.
Nie mam słów na dziękowanie,
Tak uprzejma ta opieka.
Obecnie was w domu czeka.
Nie wiem, jaka dla mnie rada.
Zostać tutaj nie wypada;
Iść, a tamtego zostawić,
To tchórzostwo; dom zniesławić
Wyznaniem — podłość; a czekać,
Rychło zechce stąd uciekać,
Podczas gdy dom ma drzwi dwoje —
Rzecz próżna. Czemu Lisarda,
Mojego wiernego druha,
Nie przywiodłem tu? we dwoje
Ułowilibyśmy zucha.
Lecz już wiem, co zrobię, (gł.) Żegnam.
Dobranoc.
Obawy żegnam;
Poznam dziś, czy szczęście służy,
Kto się łowić go nie tchórzy.
Poświeć, Celio, w sieni ciemno.
Ty, Lauro, zechciéj pójść ze mną;
Mówić z tobą o czemś muszę.
O nieba, nowe katusze,