Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/163

Ta strona została przepisana.
Lisardo.

Słuchajże, co się darzy,
Lecz proszę, zostaw mię bez komentarzy:

Bilecikiem mię zaprasza
Wczoraj nieznajoma nasza,
Abym, nie mówiąc nikomu,
Zechciał mówić z nią w jéj domu.
Idę, służąca na przedzie
Krocząc przez ogród mię wiedzie.
Wchodzimy, na dole w sali
Oczekuje mię ta sama,
Którąśmy wówczas poznali,
Piękna tajemnicza dama,
Piękna — mało rzec sto razy.
Zaraz pierwszemi wyrazy
Strofuje mię za owego
Sekretu niedotrzymanie.
Ojciec jéj niespodziewanie
Nadchodzi, — mnie potrącają
Do przyległego pokoju
I o dalszéj ich rozprawie
Wiem mało, albo nic prawie,
Bo gdy ściany uszy mają;
To dla siebie, — a ja w głębi
Czekając tak pełen męki,
Słyszę bez znaczenia dźwięki.
Jakiś człowiek drzwi uchyla,
Pomyśl, czy krytyczna chwila.
Chwytam szpadę i twarz kryję,
Wtem się znowu drzwi zatrzasną.
Światło błysło niedość jasno
I ja nie wiem, ręce czyje
Otwarły je i zamknęły.
Za chwilę z trwogi bezmowa
Wchodzi inna pokojowa,
Wyprowadza mię w ulicę
Prosząc, abym tajemnicę
Przed don Feliksem zachował.
Sam czart-by tutaj zwaryował!
Toż czoło mam całe w pocie,
Bo w tym niezwykłym kłopocie,
Waham się, co mam uczynić,