By przypadkiem nie zawinić
Przyjacielowi, bo gdy mu
Zataję mą awanturę,
Owo podejrzenie, które
Dokucza mi bezustanka,
Że to jego jest kochanka,
Zmieni mię — co za myśl sroga —
W jego własnym domu w wroga.
Jeżeli mu wyznam znowu,
A moja urocza pani,
Co tak ufa memu słowu,
Jest jemu obca istotnie,
Wyjdę z sprawy téj sromotnie.
Więc z tych niepewności dwojga:
Czy mam wyznać, czy zataić,
By sobie zła nie naraić,
Uciec myślę od obojga.
Tak się ani Feliksowi
Nie narażę, gdy zataję,
Ni damie, co mi oddaje
Tak łaskawie zaufanie,
Nie zaszkodzi me wyznanie.
Idźże pakuj moje rzeczy,
Bo zanim się słońce wzbije,
Mając własne me na pieczy
Dobro, a spokojność czyje,
Wyjadę prędko z Ocańa,
Choć tu mi się serce skłania,
Choć zostawiam miłość w pączku,
A w jéj wdziękach moje duszę.
Śliczna rada — wyznać muszę!
Rad jestem z twego uznania.
Za powolność niepowszedną
Wybierz sobie z ubrań jedno.
Ręce wam całuję, panie,
Całuję wam, panie, stopy,
A nie tyle za ubranie,
Choć to danie brylantowe,
He, że dajesz gotowe.
Bo słuchaj, ile oszczędza