mi się księżyc“ lub: „Byłem ślepcem, który pewnej nocy odzyskał wzrok i widząc gwiazdę, uznał ją za słońce; zapomniał o niéj, skoro prawdziwe słońce mu zabłysło etc.“. Zachody miłosne porównywane częstokroć z żeglugą; znajdzie czytelnik formułę takiego porównania zaraz w pierwszej komedyi.
Ale za to jakie cudne porównania, gdzie nie mówi galanterya lecz natchnienie! Niema wznioślejszego określenia krzyża jak w Exaltazion de la Cruz: „...Ów dostojny słupiec, Tęcza pokoju co się kładzie Między niebieskimi gniewy A nieprawościami świata“, — ani feudalizmu, jak w Tajnej krzywdzie: „Bo każda szlachecka blizna — to jest królów ojcowizna“. Kontrast — to najważniejsza figura stylu Kalderona, wywołująca czarodziejskie efekta. Galan spostrzega nad źródłem nieruchomą damę i pyta zaraz: — Czy to żywy posąg, czy to skamieniałe życie, snując myśl tę w dalszych odmianach do nieskończoności. W Życiu snem Zygmunt deklamuje kilkadziesiąt wierszy na temat: że widok Rosaury „daje nieszczęsnemu życie, daje szczęśliwemu śmierć etc.“. Nic bardziej harmonijnego nad owę skargę w sc. 3, dn. I., że posiada wolność ptak i zwierz i ryba i strumień, a jemu dana niewola. Po kontraście symetryczne rozstawienie członów obrazu poetyckiego jest najwdzięczniejszą Kalderona maszyneryą. Sposób operowania zawsze jednakowy: Poszczególne refleksye zbiegają się wszystkie jeszcze raz w ostatnich wierszach. Weźmy np. jeden z najpiękniejszych tego rodzaju wstępów w Dn. I. Tajnéj krzywdy: „...Syrena: Skargi daremne, niestety! Leonora: Daremne? Syreno, gdzie ty Daremne widziałaś żale? Roślina szmerem lamentów żali się wiatrem trącona, Żali się, gdy słońce kona Na mogile z dyamentów. Żali się skała, gdy tętentów Wiatrowych na nią gromada Spadnie i jękami gada; A echo, leśna królewna Wszak się żali, kiedy rzewna Na wzew jękiem odpowiada. Czuje miłość, więc się smuci Powój, kiedy oderwany Od skały, swej ukochanej; Prosty ptak żałośniej nuci, Kiedy lubej żądna chuci Pierś ptaszęca mu się ścieśni: Piosenką cieszyć się umie, W której żale się rozumie, Choć się nie rozumie pieśni. I morze się skarży ziemi, Gdy wargami piany białej Muska usta brzeżnej skały; I ogień, gdy drga i dymi, Iskrami pryskającemi Płacząc; — więc czyż dziw, że moje Oczy pragną w żywe zdroje zmienić się, kiedy się żalą: Płomień iskrą, morze falą, Echa, góry i powoje?...“
Lub jeszcze jeden z Czarnoksiężnika (Dz. III): Justyna: „...Jak się zowie ból ten głośnie We mnie drżący? Chór: Miłość, miłość. Justyna. Co to? Słowik rozkochany Gada do mnie z pośród bzu? wierny lubczyk zasłuchanej Weń słowiczki, w noc do snu Na gałązce kołysanej?... Milcz słowiku, bo się trwożę Słysząc, jak się
Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/17
Ta strona została przepisana.