Rozczarowań. — O mój luby,
Pokrzep, pociesz, udziel rady!
Gdy noc całą aż do rana
Nie wróciwszy
— Przyjdziesz potem. —
Gdzieś bujałeś sowim lotem,
Pomyślałem: Ot, rzecz znana,
Z swoją damą pokój święci.
A teraz wracasz o wschodzie
Jakże? Z fortuną w niezgodzie?
Już tak; troska troskę nęci.
Dobrześ mówił o zazdrości,
Że jéj przebolesne skutki:
Podejrzliwość, gniewy, smutki
Nie kąsają tak dotkliwie,
Kiedy zazdrość jest zadana,
Jak gdy nią opanowana
Dusza w mękach ledwo żywie.
Oto teraz w nich się silę
Znowu, bolą, jak bolały,
O! zadawać je wiek cały
Wolałbym, niż cierpieć chwilę.
Skądże poszły? (n. s.) Ha, pojmuję,
Musiał nas oboje śledzić
I waha się wypowiedzieć.
Niechaj niebo się zlituje!
Wczoraj wieczorem wezwany,
Choć łez potok dawno spłacił
Fawory, którem utracił, —
Bym to, o co podejrzany
Byłem, zatarł do ostatka,
Już do ostatniego cienia
Rozwiałem jéj podejrzenia,
Już miała służyć za świadka
Noc, jak brałem z przeciwniczki
Rąk za męki i za szkody