Ta strona została przepisana.
SCENA XXIII.
(Marcela wychyla się z za firanki).
Laura.
Przeczyć, że był człowiek skryty
W mym pokoju...
Feliks.
— Czekaj nieco.
Sposób iście wyśmienity
I sztukę w nim znać kobiecą,
Więc gdy mogłem się spodziewać
Pochlebnych, pokornych słówek,
Ciepłych miłosnych wymówek,
Drugi raz chcesz mię rozgniewać?
Czyliż nie cierpię obrazy,
Gdy ją powtarzasz dwa razy?
Laura.
Kiedyż-bo przerywasz zaraz.
Marcela (n. s.).
Kto widział większy ambaras?
Feliks.
Cóż usłyszę?
Laura.
— Żem niewinna.
Słuchaj.
Feliks.
— Pójdziesz sobie potem?
Laura.
Pójdę.
Feliks.
— Mów więc i idź sobie.
Laura.
Przeczyć, że był u mnie skryty
Człowiek i że pokryjomu
Wszedł tam, wymówka dziecinna.
Bo w oczy zaprzeczać komu
To, co widział i namacał,
Jest dać — gdy pociechę łowi —
Postronek desperatowi.
Lecz byś zaraz to obracał
Na dowód méj niestałości,