Nie godzi się; jest to sądzić,
Że się plami słońca złota
Twarz. Myśl, luby, czy ma cnota
Mogła strasznie tak pobłądzić?
Więc co zacz był człowiek owy?
Daruj — tego już nie powiem.
Co za kręt labiryntowy!
A to czemu?
— Czemu? bowiem
Sama nie wiem, co on zacz.
Któż go tam skrył i dlaczego?
Nie mogę ci rzec i tego.
W czem więc twe uniewinnienie?
W niewiedzy.
— Lube stworzenie!
Nie wiedziéć — ma być wymówką,
Zbrodnią ma być jedno słówko
Na mój spokój; w cóż mam wierzyć:
W to, co wiem, czy czego nie wiem?
Lauro, bronić się daremnie.
Feliksie, nie zmuszaj-że mnie.
Uniewinnić się jest rada,
Lecz jéj użyć nie wypada.
Drugi raz już to powtarzasz.
Lub żałujesz, lub obrażasz.
I niechaj mię po raz trzeci
Ten sam wyraz nie doleci.
Zaspokojenie bezzwłoczne
Mam tu miéć.
— Cóż teraz pocznę?