Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/180

Ta strona została przepisana.

Wypadło nad spodziewanie
Wszystko to, co miałam w planie.
Przeszłam gładko jak po lodzie
Pozostawiwszy w przechodzie
Takie straszne zamieszanie,
Że mi Lisardo nie zdradził,
Kto go do Laury sprowadził,
Ani mię Feliks nie schwytał,
Ani się sprawy dopytał.
Tak horyzont się wygładził.

Sylwia.

Żeśmy dotąd całe — zgoda —
Lecz gdy dojdzie sprawek onych,
Otóż nam będzie nagroda!

Marcela.

Jakaż może wypaść szkoda
Z niebezpieczeństw już minionych?
I owszem; ta sztuczka świéża
Tak we mnie odwagę wzwyża,
Kiedy nam poszło tak gracko,
Że dumam nad nową schadzką
Z Lisardem.

Sylwia.

— Pst, ktoś się zbliża.




SCENA II.
(Przez tajne drzwi wchodzi don Feliks).
Feliks.

Marcelo!

Marcela.

— Jakaż nowina
Wiedzie pana brata w gości?

Feliks.

Od skargi się rozpoczyna,
A puka do roztropności
Twojéj; — a oto przyczyna:
Wczoraj, kiedy się ściemniło,
Gdyś wyszła z domu Fabiusza,