Wszedłem widzieć się z mą miłą
Laurą i tam — mrze mi dusza —
Ujrzałem...
— Cóż? Cóż tam było?
Mężczyzna.
— Ach!
— Nie inaczéj.
Laura dziś mi się tłomaczy,
Wtém jakaś — zważ kłopot nowy —
Dama wychodzi z alkowy.
A! słuszny powód rozpaczy.
Lisardo coś wie, lecz czuje,
Że nadużył zaufania
I domowi czci ujmuje,
Więc rzec cośkolwiek się wzbrania.
Tłomacząc, że nie pojmuje,
Skąd weszła. Niech co chce będzie,
Gdy się każdy wyznać wzdraga,
Laura w zazdrosnym zapędzie
Teraz mię szyderstwem smaga,
W rozpustników stawia rzędzie.
Ja, by z gniewu jéj zaszydzić,
Niby nie dbam o te sprawy.
Nie chcę słyszeć, nie chcę widziéć;
Ale — tu się muszę wstydzić —
Jestem przecież tak ciekawy,
Co robi o każdéj porze,
Że tu plan ci mój wyłożę.
Mogęż twoją być wspólniczką?
Udać ci trzeba, siostrzyczko,
Że po pewnym ze mną sporze
Tak ci pobyt ta dolega,
Że dla gniewu i dla sromu
Mieszkać chciałabyś w jéj domu,
Tak będę miał u niéj szpiega,