Ta strona została przepisana.
Co mi wyda pokryjomu, —
Bo już z męki oszaleję —
Co się codzień u niéj dzieje,
Kto ów człowiek jest nieznany.
A tak poinformowany,
Będę wiedział, skąd wiatr wieje.
Marcela.
Mam swe ale — lecz wybornie!
Zaraz do niéj się sprowadzę.
Feliks.
Nie dziś jeszcze; bo przekornie,
By dowieść, w jak małéj wadze
Mię ma, wesoła pozornie
Wyszła w téj przybranéj roli
Nad stawy do Hontigoli.
Marcela.
A więc pójdę jutro z rana.
Feliks.
Życie mi wracasz, kochana,
W mojéj serdecznéj niedoli.
(Wychodzi).
Marcela.
Trzebaż milszego wezwania,
Gdy tą samą chęcią dyszę
Nowe marząc zawikłania?...
(Do Sylwii)
Ale wyjdźno; kroki słyszę.
Któż tam wchodzi bez pukania?
Sylwia.
Pani Laura z Celią wchodzi.
SCENA III.
(Laura z Celią w płaszczykach i kapeluszach).
Marcela.
Laura mi samotność słodzi?
Laura.
Nie strasz się, Marcelko miła,
Coś mi tyle zawiniła.