Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/184

Ta strona została przepisana.

Że znać nie chce méj obrony,
Ani ja chcę słuchać jego.
By dowieść na podrażnienie,
Że gniew jego lekko cenię,
(Ach ileż kosztuje duszy
Kłamać uciechą katuszy!)
Nad hontigolskie jezioro
Wyjechałam w szczebliotliwéj
Dziewcząt rzeszy; lecz te niwy
I ta woda zbladły, skoro
Obaczyły, że mi mroczy
Taki smutek tęskne oczy.
I już ni widok królowej, —
Która niech nam w czas majowy
Żyje, by dojrzały z kwiatu
Francyi w Kastylii owoce, —
Jak jéj zieloną karocę
W słonecznego majestatu
Blaskach przywiodła Aurora
Nad kwietne brzegi jeziora;
Ni widok téj dumnéj wody
Co udaje Oceanu
Nurt, gdy w szumne korowody
Buja w kształt złotego łanu,
Co go zlekka wiatr uderza,
I widząc kto ku niéj zmierza,
Odmienia się w srebrne piany,
Odmienia się w kryształ szklany;
Ani potem widok łodzi,
Wozu mórz, bo się ją wodzi
Jak rumaki, by nie zniosły
Cugiem — dwoistemi wiosły,
Jak się poddańczo schylała,
By po rzuconym pomoście
Przeszli na nią świetni goście
Za tą, co jak słońce pała
W spłomienionéj kształcie róży,
Któréj sama Zorza[1] służy;
Ani orszak dam bogaty,
Co jak zaplecione kwiaty

  1. Alluzya do jednéj z dam dworu z domu Alba.