Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/187

Ta strona została przepisana.
Marcela.

Dobry sposób — niezawodnie,
Nie pomyśli ni przez chwilę...

Laura.

Jak zrobimy?

Marcela.

Słuchaj, tak:
Ty mi, Sylwio, daj mantylę
I powiedz mu, że do Laury
Pójdę dla owego sporu
Udanego dziś z wieczoru.

(n. s. do Sylwii).

Słuchaj, Sylwio, jedno słowo:
Pójdziesz zaraz do Lisarda:
Niech przyjdzie widzieć się ze mną
W jéj domu, gdy będzie ciemno.
Ty zostaniesz pokojową
Laury, a ty, Celio, moją,
Bo kiedy tak rzeczy stoją
Personał z domem się zmienia.

Laura.

Czy to zaraz?

Marcela.

Bezwątpienia.
Bowiem po decyzyi świeżéj
Te rzeczy idą najchyżej.

Laura.

Marcelo, gdy pod straż bierzesz
Mój dom, czci mojéj w nim strzeżesz.

Marcela.

A ty w moim strzeżesz mojéj.
Niechaj się żadna nie boi.
Ciekawam, jak też wypadnie
Nasz żart.

Celia.

O, to zgadnąć snadnie:
W awanturę się odmieni,
Co nas zgubi lub pożeni.

(Celia z Marcelą, Laura z Sylwią rozchodzą się).