Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/190

Ta strona została przepisana.

Takie cudaczne figury.
W głowie mi się robi pustka
Z dociekań; i cóż ci mam
Rzec nad to, coś widział sam?

Harbuz.

Patentowana oszustka,

Lisardo.

O tyle, że jéj nie szkodzi,
Że poglądam jak na cuda
Myśląc: prawda-li, czy złuda,
I że nas tak za nos wodzi,
A my się jéj damy rządzić.
Bo gdy za damę ją miałem
Feliksową, to wiedziałem
Przynajmniej, co o tem sądzić.
Lecz gdy tamta między nami
Zjawiła się i człowieczy
Chyba rozum nie zaprzeczy,
Że nie są sobowtórami,
Na wszystko się teraz ważę,
By zdjąć maskę méj kobietce,
Już i cześć jéj ważę letce,
Gdy Feliksa nie obrażę.

Harbuz.

Hm, hm, ja prawdę wywlekam
Z kłębka.

Lisardo.

Wiesz, kto jest? No, powiedz?

Harbuz.

Niech mi duszę porwie łowiec
Piekielny...

Lisardo.

Mów, niech nie czekam.

Harbuz.

Czyli nie jest intrygantka,
Czyli nie jest szpieg i plotka,
Czy nie jest fałszywa kotka
I czy nie jest z cicha frantka?
Wątpliwości niéma cienia,
Że jest — na wszystko przysięgę,
Lub miej mię pan za ciemięgę, —
Że jest...