Ta strona została przepisana.
Odejść, noc powiada słońcu.
Ja pełen lubéj nadziei
Śpieszę się; przynieś mi tarczę[1]
I postój.
Harbuz.
Ha! już nie starczę
Cierpliwością; niech z Judei
Żyd czeka. Gdzie tak zelżywie
Zamknięto pana jak żaka,
Gdzie ojciec nie bez kułaka
A gach drugi w perspektywie,
Sam nie pójdziesz,
Lisardo.
Pójdę sam.
SCENA VI.
(Wchodzi don Feliks).
Feliks.
Dokąd-że i o tym czasie?
Lisardo.
A mój drogi, co tu gra się. —
Nie wiem, co już myśléć mam —
Za czarodziejstwo w Ocańa!...
Czy masz parę chwil do zbytu?
Feliks.
Ach, mam; od zmierzchu do świtu.
Lisardo.
Tak?
Feliks.
Ogień, co mię pochłania,
Nim buchnie bardziéj zażarcie,
Ułożył się i przyczaił.
Lisardo.
Nic ci więc nie będę taił
I wszystko wyznam otwarcie.
Bo jeślim się dotąd wzdragał
- ↑ Hiszpański galan oprócz płaszcza brał na wyprawy nocne mały puklerz.