Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/203

Ta strona została przepisana.

Weź ją i unieś do domu;
Gonić was nie dam nikomu,
Zasłoniwszy swą osobą.
Harbuza zostawię z sobą.

Harbuz.

Harbuz z biedą się nie zwadzi.

Feliks.

Niech ją lepiéj odprowadzi,
A my tu zostańmy oba.

Lisardo.

Jakże tak damę zostawić?
Nie, nie; z praw rycerstwa przecie
Naprzód obrona kobiecie.
Więc jeśli ci się podoba,
Bądźże, Feliksie, tak grzeczny;
Składam ją — sądzę — w bezpiecznéj
Ręce?

Feliks.

Tak, racyą masz może.

(Do Lisarda)

Ha, nareszcie w mojéj mocy
Mam cię dziś, Lauro!

Marcela (n. s.).

— O Boże!

Feliks.

Ginę z gniewu.

Marcela (n. s.).

— Ginę z trwogi.

Feliks.

Choćbym się winien nie żalić
Twych łez, nie będę tak srogi.
Jestem szlachcic, — chcę ocalić.

Marcela (n. s.).

Gdzie nieszczęśliwsza nade mnie?

Feliks (n. s.).

Z kogo los szydzi jak ze mnie?

(Feliks z Marcelą wychodzą).