Bo mi rozum się rozplecie.
Sam cię tu przywiodłem przecie.
Wszak wiesz... twój ojciec... na dworze,
U ciebie Lisardo... Boże!
Słów mi brak.
— Otóż się mylisz...
Ja na dzisiejszą noc całą —
Już nie taję — powiem śmiało,
Wzięłam Marceli mieszkanie,
Chcąc wiedzieć, co się tu stanie.
Ona...
— Prawdaż to? Mam wielką
Chęć dowiedzieć się, — Marcelko!
Czego bracie? — (n. s.) Udać muszę,
Bo inaczéj zgubię duszę.
Prawdaż to, siostrzyczko miła,
Żeś Laurę dziś gościła
W nocy u siebie?
— Ja Laurę?
Skądże? Prawda — jutro rano
Byłam iść zdecydowaną
Do niéj; ale ona u mnie?..!
Jak mi kłamiesz nierozumnie!
Czym cię dzisiaj nie prosiła,
Byś mi skryć się pozwoliła
W twem mieszkaniu — ty wzajemnie...
Chyba chcesz żartować ze mnie.
Nie rozumiem, co powiadasz.
Widzisz, próżno się wykradasz