Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/209

Ta strona została przepisana.

Bo mi rozum się rozplecie.
Sam cię tu przywiodłem przecie.
Wszak wiesz... twój ojciec... na dworze,
U ciebie Lisardo... Boże!
Słów mi brak.

Laura.

— Otóż się mylisz...
Ja na dzisiejszą noc całą —
Już nie taję — powiem śmiało,
Wzięłam Marceli mieszkanie,
Chcąc wiedzieć, co się tu stanie.
Ona...

Feliks.

— Prawdaż to? Mam wielką
Chęć dowiedzieć się, — Marcelko!




SCENA XVIII.
(Wchodzą Marcela i Sylwia).
Marcela.

Czego bracie? — (n. s.) Udać muszę,
Bo inaczéj zgubię duszę.

Feliks.

Prawdaż to, siostrzyczko miła,
Żeś Laurę dziś gościła
W nocy u siebie?

Marcela.

— Ja Laurę?
Skądże? Prawda — jutro rano
Byłam iść zdecydowaną
Do niéj; ale ona u mnie?..!

Laura.

Jak mi kłamiesz nierozumnie!
Czym cię dzisiaj nie prosiła,
Byś mi skryć się pozwoliła
W twem mieszkaniu — ty wzajemnie...

Marcela.

Chyba chcesz żartować ze mnie.
Nie rozumiem, co powiadasz.

Feliks.

Widzisz, próżno się wykradasz