Méj śmierci; i słusznie tak,
Że mię niebieskie dekrety
Umrzeć w to miejsce zesłały,
I za to dzięki im, — gdzie ty
Ożeniona i szczęśliwa,
Aby jedne śpiewy brzmiały
Ślubom twym i mojéj trumnie.
Rumak pod tych murów cieniem
Ujrzawszy się, zachciał dumnie
Poderwany uniesieniem,
Że w drodze słońce spotykał,
Sądząc się przedzierzgnion w ptaka,
Tak iść o lepsze z promieniem,
Jak się z wiatrami borykał.
Ha! Nie blask zbił mi rumaka.
Zwalił się pod twoje progi,
Bo mu dom ten w poprzek drogi
Górą zazdrości się spiętrzył,
A niema na ziemi zwierza,
By się takim nie rozjętrzył
Widokiem i nie zgryzł wędzidła
I jeźdźca nie wyparł ze strzemion.
Twojéj cudownéj mi skrzydła
Krasy osłoniły życie,
Lecz stoję przed nią oniemion
I smutny widząc, że na to
Śmierci mię wydarła wprzód,
Bym życiem płacił za cud,
A smutny to cud, o nieba,
Gdy mu śmiercią świadczyć trzeba.
Ktoby słyszał Wysokości
Waszéj skargi, żal, wymówki,
Mógłby o méj dobréj sławie
Powziąć pewne wątpliwości,
Zarówno i was krzywdzące.
Jeśli wiatr, co je rozprószył,
Szumem dźwięków nie przygłuszył
I coś na świat się uroni,
Niech je ma odpowiedź zgoni:
Z zarzutem w jednéj być cenie
Winno usprawiedliwienie: —
Książę w uczuciach swych hojny