Zaiste, książę.
Więc skoro
Tak los na mnie urok rzucił,
Że gdziekolwiek-bym się zwrócił
W oczy mi się każdą porą
Zazdrość ciska krwawą zmorą
I otrząsać ją daremno...
Ot, znowu stoi przede mną
Precz goniąc, — toż choć w otchłanie
Skryję się, choć i zostanie
Ona, jéj cień pójdzie ze mną.
Pierwsza — powiadają — rada
Kobiecie z prawa należy.
Niech przysłowiu książę wierzy,
I tej, któréj na mnie spada
Mus przestrodze, co powiada:
Nie traćcie w zazdrościach miary.
Druhowi, który wam wiary
Nie dotrwał, dajcie cierpliwi,
Niechaj się usprawiedliwi.
Nie każda jest godna kary
Wina — i niech was nie łudzą
Owéj popędy zazdrości;
Śmiałym jest, kto prawo rości
W głąb’ przepatrzyć duszę cudzą.
Gdy się rozwagą ostudzą
Żale, może go nie zganią.
Wysłuchajcie wasze panią
Potem; uległa i ona
Pewno przemocą zmuszona;
Ja prawie, że ręczę za nią.
Nie, nie!
Koń waszéj książęcéj
Mości już czeka przed drzwiami.
Jeśli ten, co upadł z wami,
Nie dosiadajcie go więcéj.
Ja łagodności jagnięcéj