Wszech nowin roznosicielem,
Wszech stosunków stręczycielem,
A oszukam jednym susem
Nowicyusza i przeora.
Według tego, kto da więcéj,
Przedstawiam w skórze jagnięcéj
Lub wilczej, kogo się zdarzy,
W każdym domu ma komora.
Tymczasem stoję na straży
Posiadłości don Gutiera,
Gdzie swoje racye odbiera
Z mojéj dłoni południowe
Jedna andaluska klacz.
Mam sobie spokojną głowę,
Ni się nudzę, ni się nużę,
Kiedy mojéj klaczy służę.
Oto, panie, com jest zacz.
Jestem, królu, śmiechu mistrzem,
Jestem uciechy ochmistrzem,
Jestem gustu szambelanem.
Widzisz przecie, jak mu służę; —
A nie dziw się téż, że tchórzę
Przed tak przedostojnym panem,
I żem rychło odejść rad.
Myślę: Król, co się nie śmieje,
Mógłby, sądząc mię włóczęgą,
Plecy kijem skropić tęgo,
Lub poświęcić nogą zad.
Ot, co jest.
Więc mi powiadasz,
Że na śmiechu zęby zjadasz?
Tak, mój królu; i gdy chcesz,
Żebym to pokazał dzisia,
Zaczynam rolę trefnisia.
Bardzo dobrze, — ani słowa,
A kiedy cię korci głowa,
Zróbmy zakład.
Zakład jaki?