Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/248

Ta strona została przepisana.

Niech wasz majestat wyznaczy
Szranki; potwarca obaczy,
Że Leonora niewinna.
Myślę zaś, że szlachcicowi
Ta wolność z praw się stanowi.

Gutierre.

Ja tu zaraz...

(Dobywają szpad).
Król.

Co to jest?
Taki nieskromiony giest?
Ręce do szpad i przede mną?
Czyż na mą zmarszczoną brew
Patrząc, w oczach wam nie ciemno?
Gdzie ja, tam buta i gniew?
Precz! — Niech mi obu zabierze
Straż; zaprowadzić na wieżę.
Jeszcze jestém nie surowy,
Że nie strącam z karku głowy.

(Wychodzi).
Arias.

Gdy przeze mnie dobréj sławy
Pozbyła, na mnie trud cięży
Przywrócić ją; to jest prawy
Rygor szlacheckich oręży.

Gutierre.

Nie tak bardzo mię rozczula
Gniew i nieżyczliwość króla,
Jak się fatalnością smucę,
Że do Mencyi dziś nie wrócę.

(Wychodzą pod strażą).
Henryk (n. s.).

Mencyą dzisiaj pod pozorem
Łowów, gdy męża tu strzegą,
Mogę odwiedzić wieczorem.
Chodźcie ze mną, don Diego;
Muszę zamiar mój wykonać:
Już zwyciężyć mi — lub skonać.

(Wychodzi).
Leonora.

Mrę z gniewu. Niech cię skarze Bóg,
Fałszywéj wzorze poczwary,
Niewdzięczny, zmienny, okrutny,