Szczęście większe czy spotkało
Kogo, niż mnie?
Niż mnie, żono.
Choć jeśli mię wypuszczono,
To tylko dla odmienienia
Postaci mego więzienia.
Tam bez duszy moje łono
Stało niby puste krwi;
Trzeba było téj przysługi,
Ażeby mi po raz drugi
Ciało, co zakrzepło już
Ogrzał zaplot naszych dusz.
Będąc z tobą, w tym zachwycie
Więźniem jestém, lecz na szczycie
Szczęścia; bo co za katusza,
Gdy w jednym więzieniu dusza,
A w drugiem więzieniu życie.
Mówią, że dwa instrumenty
Kiedy równo nastrojone,
Jednym tonem rozżalone
Opiewają swe lamenty,
Bo muzyka dłonią tkniętéj
Strunie drganie odpowiada
Wiatru i na drugiéj gada.
To samo czuję do siebie:
Gdyby tam cios dotknął ciebie,
Tu-by śmierć mi o tém rzekła blada.
Uracz-że go pani trocha
Ust miodowych cukrem trunku.
Daj rączkę do pocałunku,
Gdy miłuje tak i szlocha,
Nie wiedząc, dlaczego kocha,
Czego beczy; i czeka śmierci
Nie wiedząc, kiedy wywierci
Dziurę w brzuchu.
Gadasz jeszcze?
Gadam, bo się z słowem pieszczę,