Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/26

Ta strona została przepisana.

Dawałaś zaraz bez sprzeczki
Lichszemu od się oślątku.

(Słychać głosy za sceną).

Co to? Zda mi się, hałasu
Dosłyszałem...; dwaj ludzie zsiedli
Z koni, w trawę je odwiedli
I zmierzają wprost do lasu.
Tak biedzi i o téj porze
Już w polu? Przysięgnę w oczy,
Że żrą glinę, lub ich tłoczy
Obstrukcya. Kto ich zna? Może
Zbójcy?... Ha, co mi tam szkodzą!
Lecz by nie zadzierać z biedą,
Tu się schowam. Och, już idą;
Śpieszą się, skręcają, wchodzą.

(Kryje się).




SCENA II.
(Wchodzą) Lisardo i Euzebiusz.
Lisardo.

Zatrzymajmy tutaj kroki:
To ustronie w drzew zacieniu
Przed traktem skryte w głęboki
Bór wraz sprzyja mym zamysłom.
Euzebiuszu, dobądź szpady;
Na takie, jak twoja zdrady,
Na takich ludzi ja środków
Używam takich.

Euzebiusz.

— Powodów
Aż nadto dla tych zachodów
Wyprowadzenia mię w pole,
Lecz — istotne poznać wolę.
Jakież na mnie wnosisz skargi,
Lisardo?

Lisardo.

— Takie ogromne,
Że w słów tłumie milkną wargi.
Rozumowi racyj braknie,
Cierpliwość śród krzywd ustaje.