Proś raczej, niech je zataję,
Proś raczej, niechaj zapomnę,
Bowiem staną się raz drugi
Obrazą, gdy powtórzone.
Znasz te listy?
— Rzuć pod nogi,
Podniosę z ziemi.
— Masz, chciałeś.
Wahasz się? ha! czy nie z trwogi?
Źle czyni człowiek, przez dzięki
Źle czyni, kiedy powierza
Tajemnicę papierowi.
Jest to, jak rzucony kamień:
Wie się, z czyjéj pada ręki,
Nie przeczuje, dokąd zmierza.
Przyjrzałeś się im dokładnie?
Niezawodnie — listy moje;
By przeczyć — tutaj nie stoję. —
Zowie się Lisardo z Seny.
A synem jestem Kurcyusza.
Uniewinniony dziś snadnie
Mego ojca gust pańskości
Pożarł w krótkim czasie włości
Stanowiące dziadów schedę.
Nie wiedzą, jak bardzo błądzą,
Co porwani uciech żądzą
Zostawiają dzieciom biedę.
Lecz jeśli ta ostateczność
Na szlachcica rzuca plamę,
Nie uwalnia z obowiązków,
Jakie się mu z rodu sądzą;
Julia więc — (Niebiosa same
Wiedzą, jak wyznać mię boli) —
Lub ich nie poznała jeszcze,
Lub cenić nie miała woli.
Lecz Julia jest moja siostra;
— (Bogdaj nigdy nią nie była!) —