Wasza wysokość? więc nie ja? Co słyszę?
Znowu w ciemnościach wiszę,
Męczarnia, piekło, walcie na mnie góry!
Chcesz mię narazić na śmierć po raz wtóry?
Myślisz, że każdéj nocy...
O, wściekłości!
Zdołasz się ukryć...
O niebieskie mocy!
Zgasiwszy światło..
Ha! zabij, zazdrości!
I wyjść po takiéj próbie
Wobec Gutierra?
Hamulce pogubię!
Jaż-to, ten sam, co byłem?
Jeszcze oddechem swym jéj nie zabiłem?
Więc drzwi nie zapewniła,
By nie wszedł; nawet przed nim się nie kryła
I tylko ją przeraża
Niebezpieczeństwo, co znowu zagraża
Téj ukochanéj głowie?
Więc tak. — Méj krzywdzie zemsta ma odpowie.
Błagam cię, wróć się, książe.
Wszystkie mi nerwy taki grom rozwiąże.
Niech tu już noga wasza nie postanie!
Któżby nie odszedł na takie błaganie!
Don Gutier wraca zwykle o téj porze.
Dławię się, ale cierpliwość ułożę.
Niechaj idzie roztropnie