Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/288

Ta strona została przepisana.

Jak zwierciadło części znamię,
Że się o nie słońce łamie
Swym blaskiem; toż pewni bądźcie,
Że wasz honor...

Gutierre.

O, nie sądźcie,
Panie, żem tu przyszedł po to,
By mi słów królewskich złoto,
Jak gdyby mnie już zabrakło,
Ozłociło cześć mą zblakłą.
Żywy Bóg! chwalić się mogę
Skarbem takiéj zacnéj żony,
Że jéj ustąpią korony
Lukrecya, Porcya, Tomirys.
Mówię tylko na przestrogę.

Król.

Dobrze, że tak czci swéj strzegłeś,
Don Gutierre, dzielną strażą,
Rozsądku oblókłszy kirys.
Co wiesz i czego dostrzegłeś?

Gutierre.

Niczego; ludzie jak ja,
Wystarczy, jeśli wymarzą,
Jeśli odgadną, przeczują.
Jeśli z powietrza wysnują,
Jeśli — nie wiem, jak mam rzec.
Niema słowa, coby zwlec
Zdołało z ust mych pojęcie
Rzeczy, co nawet atomem
Nie jest. Chciałem w tym momencie
Wam tu, najjaśniejszy Panie,
Oznajmić złe, nim się stanie,
Nim mi zawiśnie nad domem.
Gdybym to, czego się płonię,
Znał już, lekarstwo-bym zadał
Sam, miast tu przychodzić po nie.

Król.

Skoro się lekarzem zowiesz
Honoru, przynajmniéj powiesz,
Coś mu dotąd przepisywał,
Gdyś go pierwszy raz wybadał?

Gutierre.

Wiele, — jeno-m nie przyzywał