Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/29

Ta strona została przepisana.

Iż nie owa miłość jeno,
Lecz sam przedmiot zginie dla niéj,
Dobądź szpady i niech stratą
Życia jeden z nas przypłaci:
Ty, byś się o nią nie kusił,
Ja, abym nie patrzał na to.

Euzebiusz.

Powstrzymaj szpadę, Lisardo,
I gdym ja słuchał bez wstrętu
Obelg miotanych tak hardo,
Słuszna mię słuchać wzajemnie,
A choć długo kreślić moje
Przygody i choć rzecz pewna,
Że gdy jest nas tylko dwoje,
Szkoda czas tracić daremnie,
Bo obu konieczna bić się,
Jednemu umrzeć konieczna; —
Jednak, gdy każe przedwieczna
Moc, że moja śmierć już blizko,
Uważ, cudowne zdarzenie
I niezwyczajne zjawisko,
Nie godzi się, by z mym skonem
Zapadło w wieczne milczenie.
Ojca mego jako żywo
Nie znałem; wiem to, że wrzosy
Pod krzyżem moją kołyską,
Kamień był matczynem łonem,
Dziwne były urodziny
Moje; wiem to z ust pasterza,
Żem był znalezion w tym stanie
Pod górą, w głębi kotliny.
Trzy dni słyszeli me łkanie,
Ale przystąpić nie śmieli
Do téj skalistéj kościeli
Z obawy dzikiego zwierza.
Żaden nawet mię nie drasnął.
Miały zwierzęta — rzecz pewna —
Cześć dla krzyżowego drewna,
W któregom obronie zasnął,
Podniósł mię z tych bezmanowcy
Pasterz, szukający owcy
Zapadłéj w skalną szczelinę
I do Euzebiusza chaty,