Który się w niéj owéj daty
Chował, zaniósłszy dziecinę,
Opisał niepospolitość
Mych urodzin, a Bóg litość
Z jego połączył litością;
Bo wskazał, że mię do domu
Swego przyjął i jak syna
Własnego — uczył pacierza.
Zowę się Euzebiusz z Krzyża,
Jego imieniem i owem,
Które me dzieje zaczyna
I był mi pierwszym piastunem.
Skory do rycerskiéj sztuki
I chciwy byłem nauki.
Rozdzielił mię z opiekunem
Smutny skon; jego majątku
Pozostałem spadkobiercą;
A jeśli życia początku
Strzegł mi cud, gwiazdę dziś czuję
Nad sobą, eo prześladuje
Raz, a drugi raz mię broni.
Już u mamki niemowlęciem
Łona gwałtowną naturę
Objawiłem i okrutnym
Czynem zaświadczyłem o niej.
Bo samych dziąseł ściśnięciem
I jakimś szatańskim środkiem
Rozraniłem pierś, co słodkim
Pokarmem schlebiała wargom.
A ona mściwa w boleści
I oślepła prawie z szalu
Rzuciła mię do kanału
Wodnego, gdziem leżał długo,
Odzywając się nie skargą
Dziecka, które z bólu kwili,
Lecz śmiechem; ludzie mówili,
Żem płynął, zniesiony strugą
I że małemi rączęty
Trzymałem krzyżyk podjęty
I położony na ustach.
Dnia pewnego, gdy się palił
Dom, a płomień rozszalały
Ratunek życiu zawalił
Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/30
Ta strona została przepisana.