Krwi emalią cię pokryje
Na najmniejszy znak oporu
Przeciw tému, co polecę.
Wejdź ze mną do téj komnaty.
— Co spostrzegasz?
Na makaty
Położony i skostniały
Umarłego posąg biały.
Po bokach gromniczne świece
I krucyfiks Chrystusowy
U stóp téj okropnéj truny.
Nie wiem kto; nie widzę głowy
W czarne osnutéj całuny.
Tému żywemu trupowi
Który tutaj widzisz, zadasz
Śmierć.
Ha! panie, co powiadasz?
Krew puściwszy, będziesz czekał,
Patrząc, jak mu będzie zciekał
Życia sok, aż się wyleje
Wszystek i ciało omdleje,
I nie drgnie już więcéj łono
Krwią, — po kropli wykrwawioną.
— Na nic wstręt twój i błagania.
Niema we mnie zmiłowania.
Słuchać masz, gdy-ć żywot miły.
Panie, nie będę miał siły
Dokonać strasznego dzieła.
Więc kogo dzielność natchnęła
— Gdy zrozumiała konieczność —
Na straszniejszą ostateczność,
Zadać śmierć zdoła i tobie.
W obronie życia to zrobię.
I dobrze; — istnieje na téj
Ziemi taki, który żyje,