Don Diego, odejdź na stronę.
Dziwy niewytłómaczone
Oglądam dzisiejszéj nocy.
Brońcie nas, niebieskie mocy!
Oblicza jéj nie dojrzałem,
Jeno śród jęków słyszałem
Skargę: Umieram niewinna.
Niech ci niebo nie pamięta
Méj śmierci! — Mówiąc, ta święta
Skonała, — a w tejże saméj
Chwili człowiek zgasił świécę
I wyprowadził za bramy
Tą samą, co przedtém drogą.
Gdyśmy przyszli w tę ulicę,
Usłyszawszy pewno szmery,
Odszedł i tu mię zostawił.
Lecz nie ujdzie nam, bom ręce
Naumyślnie tam zakrwawił
I wszędzie, którędy wracał,
Udając, żem w cieniu macał,
Poznaczyłem domów mury
Śladem téj strasznéj purpury.
Za takiemi drogoskazy
Odkryjemy dom zbrodniczy.
Za zasługę ci się liczy,
Coś zrobił. Twoje wyrazy
Nie jasne; o czem się dowiesz
Jeszcze, natychmiast mi powiesz.
Weź ten pierścień z dyamentém:
Dniem i nocą każdéj chwili
Drzwi pałacu ci rozchyli.
Niech cię, królu, nieba strzegą!
Odejdźmy teraz, don Diego.