Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/328

Ta strona została przepisana.

I miłosne nam są obce
Zamiary, nie możem chłopce
Téj dać nazwy „naszéj damy“.
Cicho; słyszę głos i kroki.

Sierżant.

Człowiek jakiś z chudobokiéj
Szkapy na rogu ulicy
Zsiadł, z oblicza i szablicy
Kropla w kroplę Don Kichot,
Którego Michał Cervantes
Odmalował tak uczenie.

Kapitan.

Co za dziwaczne stworzenie!

Sierżant.

Nie czas bawić się gawędą;
Chodźmy.

Kapitan.

Wnieś moje tłómoki
Na kwaterę; kiedy będą
Umieszczone, przyjdź i powiedz.

(Odchodzą).




SCENA III.
(Wchodzą: Mendo w przesadnéj zbroi hidalga i Nuńo).
Mendo.

W jakimże stanie wierzchowiec?

Nuńo.

Zwichnięty, ledwo dech łowi.

Mendo.

Czy nakazałeś giermkowi,
By przeprowadził go?

Nuńo.

Po co?

Mendo.

Nic bardziej, kiedy się spocą,
Koni nie krzepi.

Nuńo.

Ba, kwarta
Owsa pono więcéj warta.