Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/330

Ta strona została przepisana.
Mendo.

Dlaczego?

Nuńo.

Ażeby nie umarł z głodu.

Mendo.

Niech ma wieczny spokój dusza
Mego pana i rodzica;
Nie kto inny mię zaszczyca
Jeno godność jego rodu,
Zaś tarcz lazurowo-złota
Od tych ciężarów mię broni.

Nuńo.

Wielka zbiera mię ochota
Zeskrobać z niéj okruszyny.

Mendo (nie słuchając).

Może i nie mam przyczyny
Unosić się nad rodzicem,
Że mię chciał spłodzić szlachcicem.
Nie pozwoliłbym się spłodzić
W zacnem łonie mojéj matki
Inaczej, ni raczył zrodzić
Choć gwałtém — jeno z hidalga.

Nuńo.

Przewidzieć tę chęć — rzecz cała.

Mendo.

Łatwiejsza, niżby się zdała.

Nuńo.

Jakto? panie!

Mendo.

Filozofii
Nie znasz, nie wiesz, co principium.

Nuńo.

Owszem, — w żołądku mi skrzypią
Dane, przesłanki i wnioski,
Które widziałbym z rozkoszą...
Lecz twój, panie, stół jest boski,
Ziemskich danych nań nie wnoszą.

Mendo.

Nie o te pryncypia chodzi.
Czy ty wiesz, że kto się rodzi
Jest substancyą tych pokarmów,
Które jedli jego przodki?