Czemu nie żądasz jéj ręki?
Obojgu-by wam na zdrowie
Wyszedł tak dobrany związek:
My wzmocnilibyśmy szczęki,
On miał wnuków hidalgami.
Przestań, Nuńo, — tak nie zbłądzę.
Miałyżby splamić pieniądze
Tę cześć, któréj nic nie plami?
Wiązać się z człowiekiem prostym?...
A być rozwiązany postém
Lepsza? — Każdy panu powie:
Tacy najlepsi teściowie.
O innych jak o głaz w drodze
Zięć się czasem potknie srodze.
Więc jeśli się żenić nie masz,
Na licha ci tych amorów?
Żenić się? Czyliż to mniemasz,
Że nie ma w Burgos[1] klasztorów,
Ażebym ją tam osadził,
Gdy mi zmierznie? — Spójrz, czy w domu.
Aby na mnie z kijem zasię
Wyjrzał Crespo?
Milcz, głuptasie.
Pokrzywdzić nie dam nikomu
Mego sługi; spełń mą wolę.
Spełnię, choć za to przy stole
Nie usiędę[2].
W ustach służby
Przysłowie mile się składa.
Dobra nasza; w oknie siada
Z swą kuzyną Izabela.