Ta strona została przepisana.
Mendo.
Niby znak pomyślnéj wróżby
Blaskami brylantu strzela.
Cudownym dziwem natury
Słońce weszło po raz wtóry.
SCENA IV.
(Pokazują się w oknie Izabella i Ines).
Ines.
Usiądźmy w tem oknie, droga.
Widna stąd wybornie droga
I przechodzące oddziały.
Izabella.
Nie odchodź mię; znów, jak widzę,
Jest w ulicy ten zuchwały
Szlachcic, a wiesz już, siostrzyczko,
Jak się znudziłam tą tyczką
Z grochu.
Ines.
Prawda; istna heca
Sposób, w jaki się zaleca.
Izabella.
Przypatrz-że się mojéj doli,
Ines.
Niepotrzebnie cię to boli.
Miałażbyś się czego smucić!
Izabella.
Cóż mam począć?
Ines.
W śmiech obrócić.
Izabella.
W śmiech, gdy mię już niecierpliwi?
Mendo (do Izabelli).
Pani, gotów w tym momencie
Jestém przysiądz, przysiądz święcie,
Bo na zacną cześć hidalga,
Że nie wstało do téj pory
Słońce... lecz to mię nie dziwi;