Poszedł pojrzeć po siele,
By nie powstydzić się w gościnnem dziele,
Mnie zaś polecił wskazać wam kwaterę.
Dzięki przyjmijcie szczere;
O ile w mojéj sile,
Nagrodzę.
Do stóp, panie, twych się chylę.
No cóż, sierżancie: przewąchałeś ściany?
Owa wieśniaczka?...
Na Chrystusa rany
Klnę się, że widzieć chciałem,
Szukałem w kuchni, w podwórzu szukałem,
Cóż, kiedy nadaremno.
Pewnie ją chłopstwo ukryło przedemną.
Ale sługa mi zdradził,
Że ją na pierwszem pięterku osadził
Ojciec i że na schody
Stąpić jéj nie da, bo się boi szkody,
Ogromnie dbały o nią i zazdrośny.
Że ją ustrzeże, myślił chłop nieznośny.
Gdyby mi w oczy świecił tą królewną,
Nie popatrzyłbym pewno,
Lecz przeto właśnie, że tak pilnie strzeże,
Chęć mię uporna obaczyć ją bierze,
I z jéj królewskim dworem.
Ba, pod jakimże dojść do niéj pozorem?
Sprawiać trzeba się grzecznie.