Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/344

Ta strona została przepisana.

Na górę, spojrzeć, czy pewna osoba,
Któréj tu na dół zejść się nie podoba,
Mieszka tam.

Rebolledo.

Czemu nie wejdziesz po prostu?

Kapitan.

Widzisz, nie można wpaść tak prosto z mostu
W nieswoim domu; — otóż udasz kłótnię
I cofający postawisz się butnie.
Więc ja dobywszy szpady rozgniewany,
Goniąc u schodów przyprę cię do ściany;
Wejdziesz na schody, aż dojdziem, gdzie owa
Osoba nam się chowa.

Rebolledo.

Bardzo dowcipna rada.

Iskierka (n. s.).

Gdy z Rebolledą tak za pan brat gada
Kapitan, — jestem zero,
Jeśli nie będę dzisiaj boliczerą.

Rebolledo (gł.).

Więc to tak? to trzymali
Grę i niezgorzéj nią się obławiali
Łotr, albo zmokła kura, a gdy o nią
Uczciwy człowiek prosi, to mu bronią?

Iskierka (n. s.).

Masz tobie! Nowe głupstwo mu się darzy.

Kapitan.

Co to? Kto do mnie tak mówić się waży?

Rebolledo.

Nie mówić, gdym jest w prawie?

Kapitan.

Cicho i precz mi, bo łaźnię wyprawię.

Rebolledo.

Jest kapitanem moim; tylko przeto
Milczę, bo na Bóg żywy! gdyby nie to
I gdybym kij miał w ręku...

Kapitan.

Cóżbyś zrobił?

Iskierka.

Stój! Nie zabijaj. — Śmierci się dorobił.