Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/355

Ta strona została przepisana.

Za dużo, za dużo cykuty,
Aby ją duch jednym haustem
Wypił i nie był otruty.

Nuńo.

Zwłaszcza że na haust tak hojny
Żołądek masz pan niezbrojny.

Mendo.

Nuńo, mówmy raz poważnie.

Nuńo.

Lecz i jedzmy nie na drwinę.

Mendo.

Daj ci Bóg dobrą nowinę.

(Uderza go).
Nuńo.

A panu niech skruszy szczęki.
Wyjąłeś mi pan od ręki
Dwa zęby; ot w jednym względzie
Zysk, bo tak mię pan pozbędzie
Rzeczy w ustach dziś zbytecznéj.

(Spostrzegając Kapitana).

Kapitan...

Mendo.

Na blask przedwieczny,
Gdyby to nie Izabeli
Honor święty, — jużbym zabił.

Nuńo.

Lepiéj własnéj strzedz gardzieli.
Zbliża się. Chodź; u téj bramy
Niewidziani podsłuchamy.

(Cofają się).




SCENA II.
(Wchodzą Kapitan, Sierżant i Rebolledo).
Kapitan.

Ta wzburzona we mnie krew
To nie miłość sama; — gniew,
Upór, rozdrażnienie, szał.