Widziałem, szedł przez ulicę
Spięty na wszystkie pętlice.
Warto widziéć, — mina jaka:
Pół chłopa, a pół wojaka,
Niezgrabny, jak wszyscy fryce.
— Tak, że już od téj godziny
Ze starym kłopot jedyny.
Dotąd dobrze nam się wiedzie,
Zwłaszcza, jeśli nie zawiedzie
Osoba, co do dziewczyny
Przystęp ułatwić mi miała.
Dotrzyma, gdy obiecała.
Z drogi do lubéj roboty
Powrócę; śpieszę do roty,
By mi w tyle nie została;
Miałbym od wodza za swoje!
Pójdziecie ze mną oboje.
Do licha, będzie nas mało,
Choćby jeszcze trzech tu stało,
A po tych trzech jeszcze troje.
Gdy ty odejdziesz, kochanie,
Cóż się ze mną biedną stanie?
Boję się — widzisz — żołnierza,
Co przezemnie do balwierza
Musiał iść po cerowanie
Gęby.
Cóż pocznę, niebogo,
Nie mam zostawić u kogo.
Szła-byś z nami?
Za wojaka
Przebrać się — nie mam kubraka;
Odwagi — téj czuję mnogo.
O ubranie się postara:
Pozostała sukien para
Po paziu, co zemknął w drodze.