Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/39

Ta strona została przepisana.

Dumę, co żąda posłuchu.
Gdy za nami się zatrzasną
Drzwi domu, znajdziemy radę.
Ujrzawszy nasze stateczność,
Z gniewem swoim tę konieczność
Pogodzi, przebaczy zdradę.
Mam włości, by cię w nich chować,
Mam ludzi, aby cię bronić,
Złoto, by dla ciebie trwonić,
Duszę, by cię w niéj piastować.
Jeśli szczery był nasz ślub,
Jeśli miłość twa nie myli,
Ośmiel się, albo w téj chwili
Ujrzysz moje śmierć i grób!...

Julia.

Słuchaj, Euzebiuszu!...

Arminda (wbiegając).

— Pani,
Pan idzie!

Julia.

— Ja nieszczęśliwa!

Euzebiusz.

Wszystko chyba zło się zrywa
Na mnie z piekielnéj otchłani.

Julia.

Może wyjść?

Arminda.

— Niepodobieństwo;
Pan już tu... wszedł w korytarze...
Puka w drzwi... otworzyć każe!

Julia.

Jaka trwoga!...

Euzebiusz.

— Ha, przekleństwo!
Którędy ujść?

Julia.

— Skryć się musisz.

Euzebiusz.

Skryć się, — gdzie?

Julia.

— Tu w téj alkowie.

Arminda.

Prędko; pan nic się nie dowie.