Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/393

Ta strona została przepisana.

Trofea zwycięstw miłości
Nie w wykradzionych ryczałtem
Rozkoszach, lecz w tém skłonieniu
Istoty, któréj zachciało
Serce; bo kochać zelżoną
Kobietę i obrażoną,
Jest to kochać martwe ciało.
— Jakie prośby i zaklęcia
To wyniośle, to z dziecięcia
Pokorą rwały się ze mnie!
Wszystkie daremnie, daremnie...
Bo (tu głos mi się zalęknie) —
On wzgardliwy — (pierś mi pęknie);
Zuchwały — (siły omdleją) —
Bezecny — (oczy zgoreją), —
Okrutny — (oddech się zdławi), —
Zwycięski — (duch się zakrwawi
Rozdartém wzlatując łonem)... —
— Czego ci głosem wzruszonym
Nie powiem, mój widok wyda:
Twarz mi rumieni ohyda,
Oburzenia płyną łzy,
Z rozpaczy wyprężam ręce,
Z wściekłości cała się skręcę...
Ha! — gdy z słowy się mozolę,
Z tych giestów czytaj mą dolę.
............
Dość rzec, że śród takich skarg,
I podczas, gdy z bladych warg
Szły ku niebiosom wołania
Zemsty już, nie ratowania,
Zróżowił się biały wschód;
A w téj saméj chwili śród
Krzaków usłyszawszy szmer,
Zalękła obracam głowę,
I widzę — nieszczęście nowe...
Widzę — powiadam — Juana.
Boże, komuż przyszła w porę
Pomoc bardziéj pożądana!
On spojrzał i w oka mgnieniu,
W poranka niepewnym cieniu,
Poznał mię przecie — z mą szkodą.
— Nieszczęścia to bystre rysie,