Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/398

Ta strona została przepisana.

Zanim była przewiązana?
Przyzna kapitan i powie,
Teraz, kiedy poszło ładnie,
Że nie było to poradnie,
Z niedbalstwa narażać zdrowie.
Gardząc lekarską pomocą,
Mogłeś zemdleć w krwi upływie.

Kapitan.

Skoro poszło tak szczęśliwie
Dłużéj tu zostawać po co?
Uchodźmy, bo wieś się zwali,
Zaledwie o nas posłyszy.
Masz gotowych towarzyszy?

Sierżant.

Tak.

Kapitan.

Ucieczka nas ocali
Przed chłopstwem pewnie rozżartém
Za owe sprawę szkaradną.
Czujesz: jeśli tutaj wpadną,
To poturbują nie żartém.




SCENA V.
(Wchodzi Rebolledo).
Rebolledo.

Od sądu zbrojni przed drzwiami.

Kapitan.

Zbyt im widzę wyrok pilny.
Cóż ma do mnie sąd cywilny?

Rebolledo.

Alkad chce pomówić z wami —

Kapitan.

Nie mogło zdarzyć się lepiej;
Będę pod bezpieczną strażą,
I chłopi mi się nie ważą
Pojawić tu swoich ślepi.
Z karku mi nie spadnie głowa,
Alkadowie nie poradzą;
Pod sąd wojenny mię dadzą,